W dniu 4 września br. odbyło się posiedzenie Zespołu Problemowego Rady Dialogu Społecznego ds. budżetu, wynagrodzeń i świadczeń socjalnych, podczas którego partnerzy społeczni dyskutowali o projekcie ustawy budżetowej na rok 2025 rok oraz projekcie ustawy o szczególnych rozwiązaniach służących realizacji ustawy budżetowej na 2025 rok. W posiedzeniu z ramienia strony rządowej uczestniczyła p. Hanna Majszczyk, Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Finansów oraz p. Katarzyna Nowakowska, Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
Forum Związków Zawodowych na posiedzeniu Zespołu reprezentował p. Jan Polaczek – stały ekspert zespołu z ramienia FZZ. Według prognoz Ministerstwa Finansów zawartych w projekcie ustawy budżetowej na rok 2025, w przyszłym roku nastąpi wzrost realnego PKB, który ma przyspieszyć do 3,9%. Wpływ na (podwyższoną względem pierwotnych założeń) prognozę ww. wzrostu będzie miało m.in. wydatkowanie środków w ramach Krajowego Planu Odbudowy oraz zwiększenie wydatków na zbrojenia. Według prognoz Ministerstwa Finansów, w 2025 roku inwestycje prywatne i publiczne będą rosły, a dynamika inwestycji ogółem ma przyspieszyć o 6,4% w ujęciu realnym. Utrzymywać się też będzie wysoka dynamiki spożycia prywatnego. Strona rządowa zakomunikowała, iż czynnikiem, który będzie wpływał na wzrost inflacji w ujęciu średniorocznym, który według projektu ustawy ma wynieść 5%, będzie przede wszystkim wzrost cen energii. Biorąc pod uwagę wzrost prognozy inflacji, Minister Finansów – Pan Andrzej Domański zaproponował w projekcie budżetu zmianę wskaźnika wzrostu wynagrodzeń w sferze budżetowej z 104,1% na 105,0%.
Ekspert Forum Związków Zawodowych zaapelował do strony rządowej o spełnienie obietnicy Ministra Finansów dotyczącej rewizji średniorocznego wskaźnika płac w państwowej sferze budżetowej wykraczającego powyżej przyszłoroczną prognozę tempa wzrostu inflacji. Powiedział, iż w opinii Forum Związków Zawodowych obecny Rząd kontynuuje politykę swoich poprzedników w zakresie degradacji sfery publicznej. Powiedział, iż „Rząd, mówiąc o realizacji 20-procentowej podwyżki w państwowej sferze budżetowej w roku 2024 r. de facto wprowadza opinię publiczną w błąd, gdyż podwyżka ta miała charakter utrzymania kwot bazowych na poziomie wynagrodzenia minimalnego”. Nadmienił, że podwyżka wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej o 20% w roku 2024, miała charakter równoważący i nie stanowiła rewolucji godnościowej w zakresie wynagrodzeń w sferze publicznej.
Na posiedzeniu Zespołu, ekspert Forum Związków Zawodowych skierował szereg pytań do strony rządowej. Pytał m.in. o koszt podwyżek wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej, sumie środków budżetowych przeznaczonych w roku 2025 na żłobki i inne instytucje opieki nad dziećmi, ewentualne podwyżki dla pracowników samorządowych w związku ze zwiększeniem dochodów jednostek samorządu terytorialnego oraz o to, czy wzrost wydatków na ochronę zdrowia będzie oznaczał zabezpieczenie środków na dalszą realizację ustawy podwyższającej wynagrodzenia dla pielęgniarek i położnych oraz innych zawodów medycznych.
Na posiedzeniu Zespołu nie zawarto porozumienia w sprawie projektu budżetu na rok 2025.
Projekt budżetu będzie omawiany na najbliższym posiedzeniu plenarnym RDS w dniu 9 września br.
Przed Wami czwarta odsłona cyklu wpisów w ramach kampanii pt. „Podwyżki dla budżetówki: fakty i mity”. Tym razem skoncentruję się na twardych danych i założeniach makroekonomicznych, zawartych w Wieloletnim Planie Finansowym Państwa Polskiego na lata 2023-2027. Dlaczego warto przyjrzeć się ostatnim pięciu latom i prognozowanym wzrostom?
Zacznę od pewnej ciekawostki. Rząd w swoich założeniach makroekonomicznych przedstawia symulacje dotyczące tempa wzrostu cen (inflacji), wzrostu gospodarczego (PKB), wzrostu przeciętnych płac w gospodarce narodowej i nie tylko. Założenia nie obejmują prognozowanego wzrostu minimalnego wynagrodzenia oraz średniorocznego wskaźnika wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej. Czyli – analitycy ministerstwa finansów są zdolni przewidzieć o ile może (średnio) wzrosnąć cena koszyka zakupowego, jak będą kształtować się płace w gospodarce narodowej czy też, w jakim tempie ta gospodarka będzie rosła. Jednocześnie państwo polskie nie jest zdolne do tego, aby zaplanować wzrost płac w swojej „własnej firmie”. Jaka jest tego przyczyna?
Można jedynie przypuszczać o co tak naprawdę chodzi. Zwróćmy uwagę na czas, w którym trwają pracę nad założeniami do budżetu państwa. Dzieje się to na przełomie czerwca i lipca. To właśnie wtedy strona rządowa jest zobligowana do prezentacji założeń makroekonomicznych oraz propozycji wzrostu płac w budżetówce. Czerwiec, lipiec i sierpień to jest zazwyczaj moment pewnego rozprężenia. Koniec roku szkolnego, plany urlopowe, sezon ogórkowy. To jest najlepszy czas na to, ażeby przepchnąć kolanem propozycje płacowe budzące skrajne emocje. Ostatecznie we wrześniu strona rządowa publikuje docelowy projekt ustawy budżetowej, co stanowi sygnał, że czas na zmiany w zakresie przerzucania miliardów złotych na płace się kończy.
Zupełnie inna, bardziej uczciwa sytuacja miałaby miejsce w momencie, w którym, w ramach długofalowych założeń strona społeczna otrzymywałyby poszerzoną informację o planowanych wzrostach średniorocznego wskaźnika wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej, np. w perspektywie trzech, a może nawet czterech kolejnych lat. Warto w tym miejscu pamiętać, że jeśli ktoś zdecydował się na pracę w państwowej sferze budżetowej to nie po to, aby miejsce zatrudnienia zmienić po dwóch latach. Pracownicy sądów, prokuratury, nauczyciele, pracownicy służby cywilnej – oni wybrali służbę państwu polskiemu. Pracodawcy i pracownicy sektora prywatnego, widząc założenia dotyczące wzrostu przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej, znając swoje kompetencje, branżę w której są zatrudnieni, mogą się do tych danych odnieść. Pracownicy budżetówki tej szansy nie mają. Każdego roku, w czerwcu dziesiątki tysięcy ludzi czeka w napięciu na kartkę papieru, na której Ministerstwo Finansów jednostronnie decyduje o ich ekonomicznej przyszłości. To jest, szczególnie w tym roku, spektakularnie uwłaczające.
Gdyby wynagrodzenia w budżetówce były planowane w sposób strategiczny, wieloletni, to nawet niewielkie wzrosty wykraczające powyżej tempa wzrostu inflacji, w skumulowanym tempie dałyby pozytywny rezultat. Taki scenariusz podwyżkowy, oczywiście w ujęciu makroekonomicznym, miał miejsce w sektorze prywatnym. Od 2020 roku rozpoczęła się kanonada inflacyjna. Rozpoczęła się wielka, narodowa presja płacowa, której sprzyjał wysoki popyt na zatrudnienie przy niedoborach podażowych. Wydaje się, że sektor prywatny, w ujęciu ogólnym, o wiele lepiej agregował nastroje na rynku pracy i w sposób bardziej efektywny zarządzał tempem podwyżek płac. Świadczą o tym liczby.
W 2020 roku przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej wyniosło 5167,47 złotych. W przyszłym roku MF prognozuje, że wyniesie 8 579 złotych. Nominalnie (bez ujęcia inflacji) to wzrost aż o 54%! Skumulowane tempo wzrostu inflacji w latach 2020 – 2025 wyniesie 47%. To oznacza, że przeciętne wynagrodzenie do końca 2025 roku realnie wzrośnie o 17%. Stanie się tak oczywiście pod warunkiem, że rządowe założenie dotyczące inflacji również znajdą pokrycie w rzeczywistości i będzie ona wynosić średnio 4,1%.
A teraz przyjrzyjmy się podwyżkom w państwowej sferze budżetowej. W 2020 roku wskaźnik wynagrodzeń dla państwowej sfery budżetowej wyniósł 106%. Przez kolejne dwa lata (w momencie inflacyjnej eksplozji) wskaźnik nie drgnął o milimetr. Dopiero w 2023 roku wyniósł 7,8%. W roku obecnym, fundusz płac (nie wskaźnik) został podwyższony o 20% dla psb oraz 30% (średnio) dla nauczycieli, z wyłączeniem pracowników samorządowych. Tymczasem warto wspomnieć, iż nikt nie „zarobił” więcej na inflacji niż skarb państwa. W 2022 roku nawet Ministerstwo Finansów przyznało, że każdy kolejny, dodatkowy wzrost inflacji o punkt procentowy to 4,7 miliarda złotych więcej w budżecie. Owszem, kiedy rząd notował wzrostu wpływu z tytułu „podatku inflacyjnego”, ten sam rząd mroził płace swoim pracownikom.
Członkowie Rady Dialogu Społecznego z ramienia FZZ aktywnie brali udział w debatach, które były przedmiotem sesji plenarnej. Dyskusje toczyły się wokół założeń do projektu budżetu państwa na 2025 rok, propozycji średniorocznego wskaźnika wzrostu płac w państwowej sferze budżetowej, wysokości minimalnego wynagrodzenia oraz propozycji przyszłorocznej waloryzacji emerytur i rent. Na wniosek FZZ, w ramach spraw różnych, przedstawiciele strony pracowników oraz Ministerstwa Infrastruktury dokonali wymiany perspektyw w zakresie sytuacji w PKP Cargo.
Przewodnicząca FZZ, Pani Dorota Gardias przedstawiła stanowisko FZZ ws. założeń do budżetu państwa, propozycji średniorocznego wskaźnika wzrostu płac w państwowej sferze budżetowej i wysokości minimalnego wynagrodzenia, powołując się tym samym na stanowisko strony pracowniczej RDS, tj. FZZ, NSZZ „Solidarność” i OPZZ. Wiceprzewodnicząca RDS w swoim wystąpieniach podkreślała niepokój związany z ryzykiem, iż zaproponowane przez rząd wielkości makroekonomiczne, w związku ze zmieniającą się sytuacją (odmrożenie cen energii, wojna na Ukrainie, brak długofalowego planu reform) mogą być w efekcie bardziej niekorzystne z punktu widzenia pracownic i pracowników. Dorota Gardias zwracała uwagę na wejście Polski w procedurę nadmiernego deficytu, ryzyko zapaści budżetu na ochronę zdrowia i brak wizji w zakresie rewizji prawa podatkowego i systemu emerytalnego.
Szczególną uwagę Gardias poświęciła rządowej propozycji wzrostu płac w tzw. budżetówce, odnosząc się do niej skrajnie negatywnie. – Te 4,1% to jest kurs na całkowitą katastrofę kadrową. W sądach, prokuraturze, w służbie cywilnej. I nie tylko. Wszystkie argumenty dotyczące tego dlaczego należy podnosić wynagrodzenia w państwowej sferze budżetowej, dlaczego warto podjąć się refleksji na temat zmian w systemie wynagradzania, na temat zagrożeń związanych z kumulowaniem kolejnych zaniechań i pewnego rodzaju krzywdą bo pamiętajmy, że rozmawiamy o pracy ludzi – wykształconych, chcących służyć państwu polskiemu, a zarazem porzuconych i wykluczonych ekonomicznie. – mówiła.
W kontekście propozycji minimalnego wynagrodzenia FZZ zajęło stanowisko zgodne z pierwotnym, wspólnym głosem trzech central, choć Dorota Gardias zwróciła się do pracodawców ze zrozumieniem części argumentów dotyczących barier, które wywołuje wysokie tempo wzrostu minimalnego wynagrodzenia. Nie zmienia to jednak faktu, iż wysoki wzrost ma charakter społeczny i godnościowy, a propozycja rządu może być akceptowalna, ale tylko ze względu na skumulowany, wysoki wzrost w ciągu ostatnich 4 lat. Przewodnicząca FZZ, w punkcie dotyczącym debaty o wysokości minimalnego wynagrodzenia zwróciła się do strony rządowej jako pracodawcy wskazując nierównowagę pomiędzy decyzją o wykraczającym ponad prognozowane tempo wzrostu inflacji wzroście minimalnego wynagrodzenia a propozycją wzrostu płac w budżetówce wyłącznie w oparciu o mechanizm utrzymania siły nabywczej tychże wynagrodzeń (pod warunkiem, że symulacja dotycząca wysokości inflacji okaże się precyzyjna).
W odpowiedzi na głos partnerów społecznych zabrał glos Minister Finansów, Pan Andrzej Domański deklarując, że pod wpływem argumentów stron dokona rewizji wysokości wskaźnika poprzez jego zwiększenie. Szczegółów brak!
Podczas debaty o przyszłorocznej waloryzacji emerytur i rent głos z ramienia FZZ zabrał Pan Krzysztof Kisielewski (Przewodniczący OZZZPRC), który wskazywał na potrzebę zmiany podejścia do dialogu po stronie pracodawców i potrzebę poszukiwania wspólnego stanowiska w przyszłych debatach na ten temat.
Z kolei Pan Jan Przywoźny (Federacja Związków Zawodowych Kolejarzy) rozpoczął burzliwą debatę na temat sytuacji w PKP Cargo wskazując na potrzebę urealnienia procesów dialogu społecznego, dramatyczny z pracowniczego punktu widzenia scenariusz rozwoju kryzysu w spółce, a także przebieg dotychczasowych rozmów z zarządem spółki. Przewodnicząca RDS, Ministra Pracy, Rodziny i Polityki Społecznej, Pani Agnieszka Dziemianowicz – Bąk zapowiedziała zwrócenie się do Ministra Infrastruktury, Pana Dariusza Klimczaka z interwencją w zakresie potrzeby pilnego przystąpienia do zaawansowanych rozmów oraz powtórną debatę przy stole Rady Dialogu Społecznej, podczas wrześniowej sesji plenarnej.
Tarcza Wschód” jest ważnym, potrzebnym projektem obrony strategicznej naszej wschodniej granicy. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Koszt „Tarczy Wschód” ma wynieść 10 miliardów złotych. To spora kwota, ale na bezpieczeństwie nie można oszczędzać. Czyżby?
„Tarcza Wschód” to projekt rozwoju szeroko pojętej infrastruktury. W debacie publicznej na temat obronności przewija się wątek uposażenia i warunków służby – funkcjonariuszy Policji, Straży Granicznej i żołnierzy. Zbyt często zapominamy o pracownikach cywilnych, którzy stanowią integralny element naszej …infrastruktury bezpieczeństwa. W tym miejscu odsyłam Was do strony NSZZ Pracowników Policji na Facebooku. To jedna z naszych organizacji członkowskich. Znajdziecie tam ponad 40 wpisów, w ramach kampanii informacyjnej związku pt. „Każdy inny – wszyscy niezbędni”. Obserwowanie tej kampanii jest wspaniałym źródłem wiedzy o tym jak wielkie, ważne i potrzebne zaplecze stanowią pracownicy cywilni.
Z kolei, zgodnie z przesłanym przez inną naszą organizację (Związek Zawodowy Pracowników Policji) informacjami, sytuacja płacowa wygląda tak – „niedoszacowanie środków na wzrost wynagrodzeń pracowników Policji w latach 2016-2024 w połączeniu z olbrzymim wzrostem płacy minimalnej doprowadziło do sytuacji, że corocznie zwiększa się liczba pracowników Policji, którym od 1 stycznia należy wyrównać wynagrodzenie do poziomu płacy minimalnej. Doprowadzono więc do sytuacji, w której z dniem 1 stycznia 2024 r. ponad 18 000 pracowników Policji posiadało podstawę wynagrodzenia mniejszą niż ogłoszona we wrześniu 2023 r. wysokość wynagrodzenia minimalnego tj. 4242 zł. W tej grupie to prawie 11 340 pracowników nieobjętych mnożnikowym systemem wynagradzania (92% ogółu tych pracowników Policji) oraz 6700 pracowników służby cywilnej (58% ogółu tych pracowników Policji)”. Reasumując, 75% pracowników cywilnych Policji zarabia na poziomie płacy minimalnym. Analogiczna sytuacja dotyczy pracowników cywilnych pozostałych formacji.
„Tarcza Wschód”. A co z „Tarczą Zachód”?
Nie jestem specjalistką od bezpieczeństwa, ale pozostaję w głębokim przekonaniu, że za każdym wielkim projektem infrastrukturalnym, a w szczególności odnoszącym się do kwestii naszych zdolności obronnych, stoi potrzeba rozwoju kompetencyjnego, wprowadzenia nowych obowiązków i dodatkowej odpowiedzialności. Ten ciężar spadnie na barki ludzi, którzy zarabiają minimalne wynagrodzenie i według strony rządowej, nadal mają zarabiać minimum.
Dlatego, trochę na przekór, napisałam o „Tarczy Zachód”. Dlatego, że jeśli chcemy bronić wschodniej granicy w sposób skuteczny to warto, abyśmy robili to w oparciu o zachodnie standardy zatrudnienia.
Wpis powstał w ramach cyklu pt. „Podwyżki dla budżetówki: fakty i mity”.