6 najważniejszych pytań dotyczących podwyżek w państwowej sferze budżetowej, które warto sobie zadać!

Oto 6 najważniejszych pytań dotyczących podwyżek w państwowej sferze budżetowej, które warto sobie zadać!

  1. Dlaczego podwyżki wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej leżą w Twoim interesie?

Uważacie, że prowadząc firmę lub pracując w sektorze prywatnym, problemy z wynagrodzeniami w państwowej sferze budżetowej Was nie dotyczą? Jeśli tak myślicie to się grubo mylicie. Polki i Polacy od zawsze, maniakalnie wręcz narzekają na działania poszczególnych urzędów i instytucji. To teraz sobie wyobraźcie, że jest 10 razy gorzej niż teraz. Urzędy działają na pół gwizdka. Nic nie możecie załatwić. W samych urzędach jeden człowiek zajmuje się tysiącami spraw, pełni jednocześnie dwa, trzy stanowiska. Jeśli jakaś procedura w tej chwili według Was trwa zbyt długo to pomyślcie, że mogłaby trwać jeszcze dłużej, np. zamiast dwóch tygodni, dwa miesiące. To samo tyczy się pracy sądów i prokuratury. Uważacie, że teraz sprawy idą zbyt wolno? Z pewnością, przy udziale obecnej polityki rządu, mogą iść jeszcze wolniej. Po prostu nie będzie komu wykonywać określonej pracy.

To samo tyczy się edukacji i oświaty. Zamykanie placówek może stać się normą. Po prostu zabraknie nauczycieli. A może dziś czujecie obniżony poziom bezpieczeństwa z powodu rakietowego incydentu pod Bydgoszczą? Pracownicy cywilni poszczególnych służb właśnie machają Wam na pożegnanie. Nie lepiej jest zresztą w samych formacjach służb mundurowych.

Tak więc jeśli nie staniecie murem za pracownikami budżetówki to nie zdziwcie się, jeżeli którego razu przyjdziecie do ZUS-u i nie zastaniecie nikogo kto pomoże Wam rozwiązać problem. Pojedziecie do swojego urzędu skarbowego, a tam zamknięte okienko. Najbliższa szkoła będzie oddalona o 30 kilometrów dalej niż ta, do której wozicie swoje dzieciaki obecnie. Nie zdziwcie się, jeżeli któregoś dnia zapomnicie jak wygląda mundur policjanta czy strażnika granicznego albo co równie przytłaczające – nie doczekacie do zakończenia postępowania w sądzie. Pamiętajcie – pewnego razu przyjdziecie do swojego urzędu miejskiego i zobaczycie kolejkę o długości jaka Wam się nie śniła. A to dlatego, że zamiast trzech urzędników obsługujących interesantów, zostanie jeden.

  1. Dlaczego w państwowej sferze budżetowej zarabia się tak mało? Przecież kiedyś to była praca marzeń. 

Państwo Polskie nie zdaje egzaminu jako pracodawca. Jeśli jesteś informatykiem i uważasz, że Twój pracodawca jest niefajny, za mało Ci płaci to szukasz innego miejsca zatrudnienia. Przedstawiciele zawodów, o których wspominam powyżej mogą co prawda zmienić urząd, szkołę czy przenieść się do innej placówki, jednak ich wynagrodzenia są sztywno uregulowane.

Państwo Polskie bardzo długo uważało, że podnoszenie wskaźnika wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej nie przyniesie żadnych korzyści politycznych. Bo utarło się w Polsce, że urzędnik to leń pijący kawę. Nauczyciel pracuje parę godzin w tygodniu i ma dwa miesiące wolnego i jeszcze mu za to płacą. I tak dalej. A to są kompletne, prawdziwie populistyczne bzdury.

Ja tylko przypomnę do czego doprowadziła stereotypizacja pracy pielęgniarek, pielęgniarzy i położnych. Dziś na 1000 mieszkańców przypada pięć pielęgniarek, które od przeciętnej Kowalskiej żyją krócej o dwadzieścia lat. Mamy najmniej pielęgniarek na 1000 mieszkańców w Europie. I dopiero jak napuszczaniem jednych na drugich doprowadzono do kadrowej apokalipsy w podmiotach leczniczych, przez którą boimy się trafić do szpitala, bo teraz nie ma się kto zająć pacjentem to szybko zrozumieliśmy jak ważne są ich wynagrodzenia.

Podnoszenie wskaźnika płac w państwowej sferze budżetowej jest kosztowne. Szybkie powracanie do normalności płacowej będzie kosztować miliardy złotych. Jednak to byłyby miliardy złotych wydane z sensem – najlepsza na dziś inwestycja w sprawność funkcjonowania państwa pod kątem edukacji, bezpieczeństwa, innowacji, kapitału zaufania, cyfryzacji procedur administracyjnych.

Tak więc są dwa rozwiązania zmierzające do naprawy sytuacji. Pierwszy – politycy zrozumieją, że wydawanie pieniędzy na płace w budżetówce ma polityczny sens. Drugi – rewolucja wywołana przez falę strajków.

PS: Nie, przebranżowienie nie jest rozwiązaniem problemu. Nie po to ktoś wybrał zawód nauczyciela, żeby iść pracować w handlu. To są zmarnowane pieniądze publiczne i czas osoby, która zaufała swojemu pracodawcy.

  1. Budżetówka ma wysoki wskaźnik uzwiązkowienia. A może to związkowcy działają nieskutecznie? 

Związki zawodowe to jest ten przysłowiowy pies, na który zawsze znajdzie się długi i twardy kij. Reprezentatywne związki zawodowe są w Polsce trzy – Forum Związków Zawodowych, Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ) i NSZZ „Solidarność”. Czy popełnialiśmy błędy w ostatnich latach? Być może. Jednak problem jest dużo głębszy. Związkowcy w znaczącej mierze uwierzyli, że polska klasa polityczna osiągnęła dojrzałość europejską, a co za tym idzie – postanowiono prowadzić „walkę” o prawa pracownicze w sposób pokojowy, w formule dialogu społecznego. Dialog społeczny to jest taki niewdzięczny proces, który dla obecnej władzy ma jedną, konstrukcyjną wadę – nie daje wielkich zysków politycznych. To właśnie dlatego mamy ponad 300 000 000 złotych wydawanych poza oficjalnym budżetem, a nauczyciel po studiach jest skazany na wykluczenie ekonomiczne. To jest, zgodnie z tym co napisałam powyżej, działanie krótkowzroczne.

Pamiętacie, jak Tusk podnosił wiek emerytalny i związkowcy wyszli gremialnie na ulicę? To właśnie w tym momencie upadł ostatni bastion, pękła ostatnia nić łączącą partnerów społecznych i ówczesny rząd, a nazywała się Komisją Trójstronną ds. Społeczno – Gospodarczych. Dopiero kilka lat później Komisję przekształcono z entuzjazmem w Radę Dialogu Społecznego. Wszyscy wracaliśmy do aktywności związanej z dialogiem społecznym z nadzieją, że żadna władza błędu związanego z przepychaniem kolanami fundamentalnych ustaw nie powtórzy. Resztę historii już zapewne znacie.

Ten krótki wywód historyczny ma Wam unaocznić, że my naprawdę postanowiliśmy skupić się na pracy merytorycznej, próbach osiągania kompromisów. Dlatego co roku w Radzie Dialogu Społecznego odbywa się dyskusja na temat docelowych wielkości wskaźników makroekonomicznych, w tym wskaźnika płac w państwowej sferze budżetowej. Od 2016 roku piszemy, argumentujemy, uzasadniamy i nic. Pierwszym raz czara goryczy przelała się w 2019 roku, w trakcie Strajku Nauczycieli.

Związkowcy z Forum i OPZZ rozpoczęli wielkie przedsięwzięcie. Byłam w tym czasie Przewodniczącą Rady Dialogu Społecznego, koordynowałam negocjacje związkowców z Rządem RP. Przebieg tych negocjacji potoczyłby się zupełnie inaczej gdyby nie NSZZ „Solidarność”, które się zwyczajnie wyłamało i w świetle kamer podpisało porozumienie, które było korzystne. Korzystne wyłącznie dla rządu premiera Mateusza Morawieckiego.

Oprócz nauczycieli protestowali medycy, pracownicy wymiaru sprawiedliwości i inni.

Tak więc nie jest prawdą, że związkowcy nie protestowali. Nie jest prawdą, że nie chcieli prowadzić dialogu. Każda próba sformatowania naszych działań do uproszczonych tez prowadzi jednocześnie do ich sfałszowania.

  1. Pracuję w prywatnej firmie. Moje zarobki też zmalały z powodu inflacji. Nie mam szans na 20% – procentową podwyżkę. Dlaczego akurat budżetówka miałaby tyle dostać? 

Dlatego, że realne płace w w 2022 roku spadły o 2,4%. A w budżetówce spadły o 16,6% czyli dokładnie o tyle ile wyniosła inflacja. W tym roku realne płace spadną najprawdopodobniej o około 1%. Tymczasem płace w państwowej sferze budżetowej, w ujęciu realnym w stosunku do skumulowanej w latach 2021 – 2023 inflacji spadną o około 23% i to pomimo wskaźnikowej podwyżki 7,8%, którą rząd „obdarował” budżetówkę na 2023 rok.

Presja płacowa w sektorze prywatnym nie nadąża za inflacją, ale ją goni. W budżetówce inflacja rośnie, a pracodawca zamiast ją gonić, ogląda ja już przez teleskop.

  1. Przecież NSZZ „Solidarność” podpisała z rządem porozumienie, dzięki któremu budżetówka dostanie jednorazowe wypłaty. Może to lepsze niż nic?

Nie podważamy sensu dawania jednorazowych nagród finansowych. Tylko, że skumulowana inflacja w latach 2022 – 2024 wyniesie około 40%. A płace realne, zgodnie z prognozami w przyszłym roku wzrosną średnio o 2,9%.

Wyobraź sobie, że szef nie daje Ci podwyżki przez trzy lata, a wcześniej i tak zarabiałaś, zarabiałeś poniżej swoich oczekiwań w stosunku do wykształcenia, stażu pracy, pracowitości, uczciwości i odpowiedzialności. W tzw. międzyczasie tylko raz dostajesz premię. Następnie w styczniu 2024 szef bierze Cię na rozmowę i mówi tak – słuchaj, zrekompensuję Ci straty wynikające z inflacji. Podniosę Ci wynagrodzenie o 6,6% bo według Morawieckiego tyle w tym roku wyniesie inflacja.

A co z ostatnimi trzema latami? Każdy szanujący się pracownik zadałby sobie to pytanie.

Właśnie dlatego jako FZZ domagamy się w tym roku 20% – procentowej podwyżki, a w przyszłym roku 24%. Plan jest prosty – dogonić inflację i zwiększyć poziom realnych wynagrodzeń.

  1. Dlaczego rząd rozmawia tylko z jedną centralą? 

To akurat najprostsze pytanie. Rząd rozmawia tylko z jedną organizacją, bo tylko jedna organizacja gwarantuje mu zysk polityczny i jest w stanie dla utrzymania się tego rządu poświęcić bardzo wiele.